Nie byłbym sobą, gdybym nie obejrzał tak szeroko komentowanego filmu, jakim jest Seaspiracy „Ciemne strony rybołówstwa”. Seans z Netflixem był dla mnie osobliwym studium przypadku zagadnień ekologicznych i psychologicznych. Czy dałem się ponieść emocjom wyreżyserowanym przez Ali Tabriziego? Czy kontrowersyjne treści spowodowały, że przestałem jeść ryby? A może w tym filmie zobaczyłem coś więcej? Zapraszam do lektury osobistego spojrzenia na ten dokument.    

Zacznę od „NIE”

Nie jestem specjalistą od reżyserii, więc nie będę komentował dynamicznych ujęć, skrytego kadrowania, nagłych cięć, tragicznej muzyki w tle, dobitnych wypowiedzi osób, które ostatecznie zbudowały obraz jakim jest „Seaspiracy”. Dałem się po prostu zabrać na 1,5-godzinną ekspedycję Aliemu Tabriziemu i wraz z nim patrzyłem na zatokę w Taji oraz port rybacki Kii-Katsuura w Japonii, byłem w Hongkongu w Chinach, u wybrzeży Afryki niedaleko Liberii, czy w Szkocji na Wyspach Owczych. Widziałem morze krwi zamiast wody. Oglądałem, jak człowiek zabija nie tylko dla pożywienia, ale dla zysku.

Nie jestem również wysokiej klasy oceanografem czy naukowcem-ekologiem, by móc ocenić czy dane zawarte w filmie, mówiące o ginącej populacji rekinów, tuńczyka czy delfinów albo o dokładnej ilości i rodzaju dryfujących w morzach plastikowych śmieci odpowiadają rzeczywistym liczbom. Tym bardziej, że po obejrzeniu tego dokumentu i próbie researchu w Internecie (zawsze jestem ciekawy i dociekliwy!) natrafiłem na artykuły poddające w wątpliwość części podanych informacji…

Nie mogę 100% zawierzyć wypowiedziom osób, które pojawiają się w tej netflixowej produkcji, ponieważ znów w sieci znalazłem doniesienia, jakoby część z nich została wyjęta z kontekstu i zmanipulowana na potrzeby filmu. Głos niezadowolenia zabrzmiał ze strony instytucji oraz osób od lat zaangażowanych w ochronę oceanów – w tym Plastic Pollution Coalition, Oceana, Earth Island Institute czy Marine Stewardship Council. Trudno w takim przypadku wyrokować, kto mówi prawdę. Czy to jest „lub” czy też „i” czasopisma? Czy taki dokument – lub też jak go nazwano „dziennikarstwo śledcze” – może stanowić wiarygodne źródło informacji?

bbc.com

Kropla w MORZU

Jedno jest pewne – wymianie zdań w trakcie kręcenia ujęć oraz po premierze filmu towarzyszą silne emocje. I w pełni to rozumiem. Tematy poruszone w dokumencie są bardziej skomplikowane niż nam się wydaje, wielowarstwowe, uwarunkowane ekonomicznie, geopolitycznie, społecznie (np. w Chinach przedsiębiorstwa, które nadmiernie eksploatują wody morskie i tak uzyskały certyfikat zrównoważonego rybołówstwa).

Pokazane sceny są dosłownie kroplą w morzu, bo w trakcie ponad godzinnego seansu widzimy tylko wycinek większej całości. W filmie przenosimy się z miejsca na miejsce, przeskakujemy z tematu na temat. Miałem nieodparte wrażenie, że wszedłem do kina w środku seansu, nie widząc początku, ani końca, nie znając całej fabuły.

Czego jeszcze doznałem? Niedosytu. W filmie reżyser porusza różne wątki, z których każdy jest ważny i według mnie mógłby stanowić oddzielny odcinek! Plastik i mikroplastik w morzach, rtęć i metale w mięsie ryb, bezpieczeństwo żywnościowe i głód w biedniejszych rejonach świata, morskie niewolnictwo i piractwo, zmiany klimatu i globalne ocieplenie oraz ich wpływ na wodny ekosystem, efektywność instytucji działających na rzecz ochrony oceanów, wymierające gatunki ryb i ssaków morskich – to wszystko tematy, dla których w tym dokumencie zabrakło czasu i miejsca, by przyjrzeć się im w szerszym kontekście.

bbc.com

Coś WIĘCEJ

Szkody wyrządzone oceanom i morzom przez człowieka są niezaprzeczalne. Po obejrzeniu Seaspiracy zastanawiałem się głównie nad dwoma aspektami.

  • Moje myśli, krążyły wokół pytania czy zbieranie śmieci z plaży ma sens? Odpowiecie: no jasne! Ale ja się zastanawiam, co dalej się dzieje z tymi odpadami? Ile z nich udaje nam się przetworzyć? Butelki tak, ale torebki foliowe, słomki, sieci? Gdzie trafiają? Czy lądują na wysypisku śmieci, a wtedy rozkładający się plastik zamienia się w mikroplastik i zamiast zatruwać morza i oceany, zatruwa glebę i wody gruntowe? Może skuteczniejsze byłoby nie korzystać z plastiku? Ale jak to zrobić, skoro plastik jest w większości otaczających nas rzeczy? [przeczytaj więcej o tym artykule >> link ] O ile szczoteczkę do zębów czy sztućce i słomki możemy zastąpić bardziej przyjaznym środowisku materiałem, to na tę chwilę producentom sprzętu rtv i agd, samochodów, czy elementów instalacji i wyposażenia wnętrz trudno znaleźć równie tani oraz wydajny zamiennik.
  • A dokładniej ich niejedzenie (do tego zachęca autor filmu). Czy to jest w ogóle możliwe żebyśmy przestali jeść ryby i owoce morza? Co mają odpowiedzieć na ten apel ludzie zamieszkujący wybrzeża, których jedynym pożywieniem jest to, co złapią w morzu, a rybołówstwo jedynym źródłem dochodu ? Którzy nie mają dużych środków do życia i cierpią na głód, bo na terenie kiedy wcześniej łowili brakuje ryb w wyniku eksploatacji wód przez nielegalne przemysłowe połowy dużych koncernów? Czy jesteśmy w stanie zastąpić całkowicie ryby roślinami? Gdzie będziemy je uprawiać, by zaspokoić potrzeby ludzkości i zagwarantować bezpieczeństwo żywieniowe? Czy nie oznaczałoby przeznaczanie coraz większych skrawków ziemi pod uprawy, kosztem lasów, łąk i ich mieszkańców? Czy starczyłoby nam wody na te dodatkowe plantacje, skoro już teraz jej brakuje? I czy nie skoczyłoby się tak, jak w przypadku mięsa, że popyt spowodowałby, że plantatorzy chcieliby szybciej dostarczać towar, a więc używanie nawozów i pestycydów dla szybszego wzrostu roślin byłoby na porządku dziennym?

Oba te aspekty łączy pieniądz i człowiek. Plastik jest tani i łatwo go użyć w różnych gałęziach gospodarki, dlatego nie opłaca się używać czegoś innego. W wielu przypadkach produkcja przemysłowa byłaby nieopłacalna, albo konieczne byłoby podniesienie cen wielu produktów, a wtedy konsument dostałby mocno po kieszeni. Z kolei ryby zabijamy nie tylko, by mieć co jeść, ale również dla zysku – jak podaje reżyser w filmie Japonia wystąpiła w 2019 r. z Międzynarodowej Komisji Wielorybniczej IWC ze względu na intratne dostawy mięsa waleni do Rosji, a tuńczyk błękitnopłetwy jest gatunkiem zagrożonym, bo jego mięso stanowi rarytas i jest jedną z najdroższych ryb na świecie – w Tokio sprzedano jednego za ponad 3 mln dolarów!

Czuję, że reżyser filmu „Ciemne strony rybołówstwa” skoncentrował się tylko na oceanie, a nie próbował spojrzeć na nie przez pryzmat innych, równie globalnych tragedii ekologicznych. Problemów wywołanych przez człowieka jest wiele, więc takich dokumentów można by również dużo nakręcić, ale jak każdy będzie ciągnął tylko w jedną (swoją) stronę, to z tej ultra-ekologii nic dobrego dla ludzkości i planety nie będzie. Warto mieć szerszą wizję, spojrzenie i próbować rozwiązywać problemy dbania o naturę w każdym obszarze, jako całość. Tak. Ratujmy Ziemię, ale róbmy to z głową. Tylko równowaga w przyrodzie zapewni bezpieczeństwo nam i przyszłym pokoleniom.

chinadialogueocean.net

Według mnie potrzebne są dalsze działania, by zaradzić szkodom wyrządzanym ekosystemom przez zmianę klimatu, zanieczyszczenie i rozwój ludzkiej populacji, odnosząc się do oceanów np. stworzenie globalnej sieci morskich obszarów chronionych, czy zaprzestanie dotowania rybołówstwa przemysłowego (jest to już przedmiotem dyskusji w WTO).

Osobiście nie zrezygnowałem i nie zrezygnuję z jedzenia ryb. Uważam, że przede wszystkim liczy się umiar, świadome kupowanie i niemarnowanie żywności. W Save the planet, które już prawie rok prowadzę w CH Posnania w Poznaniu jakiś czas temu do menu wprowadziliśmy łososia. Nie jest to jednak zwykły łosoś, ale specjalna odmiana jurassik salmon, którą mamy z pierwszej na świecie w pełni organicznej fermy. Łosoś rośnie w wodzie geotermalnej wysokozmineralizowanej, która pochodzi z odwiertu liczącego sobie ponad kilometr głębokości. Mięso jest wolne od antybiotyków, ponieważ łososie nie mają kontaktu ze światem zewnętrznym bakteriami i pasożytami. Jest karmiony paszą bez gmo. TUTAJ możecie sprawdzić jak dokładnie go serwujemy w bowlu japońskim. A osobiście sprawdzić, o czym mowa w CH Posnania w Save the planet.

Czy się uda zaradzić powstałym szkodom? Będzie to wymagało współpracy rządów, firm rybackich, instytucji badawczych, organizacji pozarządowych, przedsiębiorców i konsumentów. Jako odpowiedź pozostawię tu komentarz dr Sylvi Earle, który padł pod koniec filmu: „Nikt nie może wszystkiego, ale każdy może coś zrobić”.

Udostępnij:

Smart City to miasto
szczęśliwych ludzi.

Dariusz Stasik

Obserwuj na Instagramie