Nie przeszkadza mi parking pod oknami”, „Nie działa na mnie brak drzew na osiedlu, wolę mieć miejsce parkingowe”, „Widok z okna na śmietnik i ruchliwą ulicę? Mnie to nie wadzi, ważne, żeby mieszkanie było w dobrej lokalizacji.” Wszyscy słyszymy, a może sami używamy takich słów. Niestety, nawet jeśli wydaje nam się, że coś na nas nie działa, to działa, ale bez naszej wiedzy. Autonomiczny układ nerwowy po prostu tak funkcjonuje – i nie przejmiemy nad nim kontroli. I całe szczęście. Dziś rozszerzam temat neuroarchitektury i architektury organicznej.

Wycieczkę po dzisiejszych meandrach architektury rozpocznę od architektury organicznej. Czym jest i gdzie można ją spotkać?  To nurt w dziedzinie projektowania, który czerpie inspirację z natury, kładąc nacisk na harmonijne połączenie budynków i otaczającej go przyrody.

Szacunek dla przyrody. Szacunek dla człowieka

Legendarny architekt Frank Lloyd Wright rozwinął koncepcję architektury organicznej będącą nie stylem, ale przede wszystkim postawą filozoficzną. Opiera się ona na kilku założeniach. Pierwszym z nich jest zrozumienie i szacunek dla przyrody jako integralnej części procesu projektowania. Przyroda nie jest traktowana jako tło, ale jako partner, z którym należy współpracować. Kolejnym założeniem jest wykorzystanie organicznych kształtów, które płynnie łączą się z otoczeniem i środowiskiem naturalnym. Dla Wrighta priorytetem było dopasowanie architektury do danego miejsca i czasu – niemalże tak, jakby domy w naturalny sposób stanowiły część zastanego krajobrazu.

Wright opierał się w swojej pracy o trzy ważne punkty: specyfikę miejsca, potrzeby klienta i naturę materiałów. I co oczywiste także o szacunek do naturalnej przestrzeni, zastanej roślinności i zbiorników wodnych. Wright uważał, że projekt powinien zaspokoić, a nawet podnieść poziom życia klienta. Temu miało służyć między innymi wykorzystanie do budowy odpowiednich materiałów – ekologicznych i odnawialnych, co przyczynia się do zrównoważonego rozwoju.

„Forma jest tylko wtedy organiczna, jeśli stoi w naturalnym stosunku do materiału i funkcji. Forma organiczna wyrasta do swej struktury wśród tych samych warunków, wśród jakich roślina wyrasta z ziemi.”

Architektura organiczna dąży do tworzenia budynków, które przypominają organiczne kształty, wzory i struktury znalezione w naturze, płynne krzywizny i dynamiczne proporcje. Unika za to sztywnych linii. Projekty są harmonijnie wkomponowane w otaczający je krajobraz. Celem tego nurtu jest stworzenie środowiska, które sprzyja dobrostanowi ludzi i ekosystemu. Budynki organiczne wykorzystują naturalne źródła światła i wentylacji, co przekłada się na oszczędność energii i zmniejszenie wpływu na środowisko.

Przykłady i praktyki

  1. Fallingwater

Fallingwater to dom letniskowy, który znajduje się w Mill Run w Stanach Zjednoczonych. Został zaprojektowany w 1939 roku. Zleceniodawcami byli Liliane i Edgar Kaufmannowie, którzy zamówili go u samego Franka Lloyda Wrighta.

Bryła budynku wydaje się być zdominowana przez formy geometryczne, ale w rzeczywistości linie są lekko zakrzywione, a niektóre elementy zaokrąglone. Budynek jest idealnie wpasowany w naturę! Został zbudowany z łamanego kamienia wydobywanego z okolicznych kamieniołomów. Wygląda jakby wyrastał ze skalnego podłoża. Architekt postanowił w swoim projekcie zawrzeć wodospad jako “integralną część życia” mieszkańców projektowanego domu. W latach ’60 małżeństwo przekazało dom na cele publiczne, później został on przekształcony w muzeum. Dlaczego tak się stało? Niestety nie wiem, być może mieszkanie obok wody i huk mas wody nie było najlepszym pomysłem?

W każdym razie Fallingwater jest uważany za jedno z największych dzieł Franka Lloyda Wrighta. Moim zdaniem projekt jest niesamowity!

fot. Wikipedia

 

2. The High Desert Home

Dom został postawiony w na pustyni Joshua Tree National Park w Stanach Zjednoczonych. Zaprojektował go Kendrick Bangs Kellogg. Budowa trwała około 5 lat, a urządzanie wnętrz dodatkowych 10 lat. Budynek oddano do użytku w 2000 roku.

 

Bryła jest idealnie wkomponowana w otoczenie. Można powiedzieć, że jest „skałą”. Obłe kształty przypominają nieco drzewa i łagodzą surowy charakter pejzażu, ale za to ich kolor i faktura nawiązują do otoczenia. Harmonijne połączenie natury i architektury łączy się tu z naśladowaniem zaczerpniętych z przyrody form. Spójrzcie na filmik – jak wykorzystano grę słońca i cienia, jak wygląda wnętrze – jest to naprawdę ciekawy koncept. W 2014 roku dom został wystawiony na sprzedaż, być może wciąż czeka na amatora pustynnych krajobrazów.

Oba projekty są bardzo ciekawe i kłaniam się w pas architektom, ale mają jedną wspólną cechę – chyba nikt nie chciałby na stałe mieszkać w tych domach. W przypadku Fallingwater, mógłbym wybrać się tam na wakacje, ale obawiałbym się nieustannego szumu wodospadu. Niby jest to dźwięk natury, ale jednak dominujący. Co do domu na pustyni – znam osoby, które świetnie by się tam czuły, ale trzeba być naprawdę mocno introwertycznym człowiekiem, aby osiąść w takim otoczeniu. Czy więc architektura organiczna to tylko takie przykłady? Absolutnie nie.

Podrzucam Wam jeszcze kilka dla równowagi:

3.     Sydney Opera House

fot. Sydney.com

4.     Thorncrown Chapel

fot. https://thorncrown.com

 

5. Muzeum Guggenheima w Bilbao

 

Neuroarchitektura – układ nerwowy w wygodzie

Człowiek, aby przetrwać, musiał nauczyć się budować schronienia. Wraz z rozwojem cywilizacyjnym ewoluowały one w obiekty pełniące różne funkcje – mieszkania, domy, a potem biura, urzędy, restauracje, kina. Ewolucja naszych mózgów nie nadąża jednak za zmianami cywilizacyjnymi, w tym intensywną urbanizacją.

Człowiek przez wiele tysięcy lat spędzał czas w sawannie i naturze (savanna hypothesis) i nasze zmysły ukształtowały tamte warunki. Historia miast, urbanizacji i budynków jest stosunkowo nowa. Zdajemy się zapominać o tym, że dla naszego układu nerwowego jesteśmy „ludzkimi zwierzętami” zamkniętymi w budynkach!

Wszystko to może mieć negatywny wpływ na nasze samopoczucie, jakość życia, a nawet przyczyniać się do rozwoju chorób psychicznych.

I tutaj pojawia się neuroarchitektura, która jest stosunkowo młodą interdyscyplinarną dziedziną badawczą, łączącą nauki o mózgu, neurobiologię z architekturą i projektowaniem przestrzeni.

Poprzez wykorzystanie wiedzy o wpływie architektury na umysł i ciało człowieka, projekty będą w efekcie sprzyjały zdrowiu i dobrostanowi ludzi. Korzystając z naukowych ustaleń i nowych technologii, architekci mają możliwość kreowania zdrowych przestrzeni – odpowiadających na fizyczne, mentalne, społeczne i duchowe potrzeby użytkowników.

Związek neuronauk z architekturą jest, jak wspomniałem, młodą dziedziną, ale już w latach 50 architektem, który wziął sobie do serca założenia nieistniejącej wtedy w świadomości neuroarchitektury był Richard Neutra, architekt modernistyczny. Według niego architektura powinna wspomagać procesy fizjologiczne, być dostosowana do ludzkiej percepcji i biologii. Wspomagać homeostazę, czyli równowagę fizjologiczną organizmu. I dobra architektura ją wspiera.

Louisville Waterfront Botanical Gardens

 

W 2003 powstała Akademia Neuronauk dla Architektury (The Academy of Neuroscience for Architecture ANFA), założona w Californii. LINK

Budynki powinny być tak projektowane, aby jak najlepiej oddziaływać na człowieka. Na przykład szpitale wspierać proces rekonwalescencji, szkoły procesy uczenia się, biura działać na ludzką kreatywność i umiejętność np. współpracy.

Układ nerwowy człowieka może być więc wspierany poprzez odpowiednie decyzje architektoniczne. Architektura powinna iść w kierunku ludzkiego doświadczenia.

Tym kierowałam się tworząc mój autorski projekt Save the planet.

Nauroarchitektura mówi, że całe ciało uczestniczy w procesach poznawczych, a ciało zawsze znajduje się w kontekście. To jak postrzegamy rzeczy, wpływa na nas i na nasze decyzje oraz zachowania.

Człowiek i neuroarchitektura budynków 

W podkaście Urbcast z Natalią Olszewską, która zajmuje się neuroarchitekturą badaczka podkreśla, że neurarchitekt powinien „wejść” do projektu już na poziomie predesignu, czyli im wcześniej tym lepiej. Przestrzeń jest projektowana pod człowieka, ludzkie doświadczenie i jego wellbeing, a to trzeba najpierw ustalić, zbadać i określić cele. Mogą to być np., dobrostan, kreatywność, regeneracja – wszystko to zależy od funkcji przestrzeni. Zespół przeprowadza badania, tworzy persony archetypów w przestrzeni i z wyodrębnionych insigthów korzysta później architekt, tworzy dla nich odpowiednie ścieżki, daje im miejsce w przestrzeni i tylko w taki sposób można uzyskać efekt, w którym nasz układ nerwowy poczuje się jak „w domu”. A może „jak na sawannie”? 😊

fot. Daria Scagliola

Integracje człowiek-architektura są trudne i nadal pracuje się nad metodologią badań.

Ciekawym przykładem jest opublikowane w 1981 na łamach Science badanie R. Ulrich Badacz wybrał pacjentów oddziału chirurgicznego, którzy przeszli dokładnie tę samą operację – usunięcie woreczka żółciowego. Stan zdrowia pacjentów był bardzo podobny, znajdowali się oni jednak w różnych pokojach – jedne z nich miały widok na zieleń inne nie. Ulrich badał korelację między tym, czy pacjent miał za oknem zieleń i więcej światła dziennego czy nie. Okazało się, że pacjenci z lepszym widokiem z okna wychodzili szybciej ze szpitala i przyjmowali mniej leków przeciwbólowych.

Badania doświadczenia dzieci w szkołach czy pracowników biur nadal są rzadkością. Takie badania wykonuje się przy użyciu EEG, mierzy się także poziom stresu, kortyzolu, rytmu serca oraz poziom stresu chroniczny. Bo niestety rozwiązania w niektórych budynkach… mogą generować stres.

Jak mają się do tego zwroty: „Nie przeszkadza mi parking pod oknami”, „Nie działa na mnie brak drzew na osiedlu, wolę mieć miejsce parkingowe”. No cóż. To dyskurs o doświadczeniach subiektywnych. I choć wyrastamy w różnych okolicznościach, mamy różne upodobania, a także różne asocjacje pomiędzy naszymi synapsami, bo jak najbardziej jesteśmy indywidualnymi istotami, ale jednak wszyscy jesteśmy LUDŹMI. Mamy taki sam układ nerwowy i anatomicznie jesteśmy tacy sami lub przynajmniej bardzo podobni. Nasze zmysły też są uniwersalne. Na przykład: patrzenie na linie obłe wpływa na ciało migdałowate. Światło stymuluje nasze cykle biologiczne. I na nasze „ustawienia fabryczne” nie mamy wpływu.

I na poziomie poznawczym każdy będzie miał inne doświadczenia, ale na poziomie zmysłów i podświadomych reakcji fizjologicznych już nie. Autonomiczny układ nerwowy będzie działał uniwersalnie. Tak więc, jeśli nawet wydaje nam się, że nie potrzeba nam przestrzeni, zieleni i natury, to efektem może być np. podenerwowanie, spięcie niektórych obszarów mięśni, niepokój, odbieranie niektórych sytuacji jako zagrażających.

Poruszając dziś wątek neuroarchiektury i architektury organicznej, odsyłam Was do mojego ostatniego wpisu na blogu, który jest rozmową z Natalią Szyk-Trocha TUTAJ 

Niebawem zaproszę Was do projektów na styku architektury, bioarchitektury, sposobów na urządzanie przyjaznych, naturalnych  wnętrz, które będą kolaboracją Save the planet i Natalii Szyk-Trocha, czyli Savagayą.

Zapraszam, szczegóły wkrótce!

Udostępnij:

Smart City to miasto
szczęśliwych ludzi.

Dariusz Stasik

Obserwuj na Instagramie