Współpracujący od kilkudziesięciu lat epidemiolodzy i naukowcy zauważyli pewną zależność: to, co łączy wszystkie największe pandemie typu HIV, Ebola, SARS, MERS, czy Zika to degradacyjna działalność człowieka w stosunku do środowiska naturalnego. Wycinka lasów, osuszanie bagien, wchodzenie na nowe tereny z inwestycjami, uprawą czy hodowlą, topnienie lodowców i wiecznej zmarzliny w skutek wzrostu gazów cieplarnianych – to wszystko powoduje zaburzenie naturalnej równowagi. A wraz z nią pojawiają się śmiercionośne wirusy. Prowadzący badania statystycy dokładają do tego jeszcze swoją cegiełkę – prognozę, kiedy takie działanie przyniesie koniec naszej planety i ludzkości.
Obecna pandemia wywołana przez wirusa SARS-CoV-2 to taki trochę policzek dla nas na otrzeźwienie, by zobaczyć, że coś naprawdę złego dzieje się w przyrodzie. I że to w sumie nasza wina. Pytanie brzmi: czy jesteśmy w stanie wysnuć wnioski z tego doświadczenia i czy coś zmienimy w swoim działaniu? Jak pokazują na liczbach i przykładach badacze – tu chodzi nie tylko o zmniejszenie ryzyka wystąpienia przyszłych pandemii, ale również o zapobiegnięcie katastrofie ekologicznej. Być może wielu z nas nie jest tego świadomych…
Niech te przykłady lepiej zobrazują skalę problemu:
- W ciągu ostatnich 40 lat na całym świecie został wylesiony obszar o wielkości Europy
- W ciągu ostatniego stulecia zniszczono połowę światowych lasów deszczowych
- W Amazonii wzrost wylesiania o ok. 4% zwiększył zapadalność na malarię o prawie 50%
NIEZDROWY MISZ-MASZ
Gatunek ludzki rok rocznie zmienia krajobraz i wkracza do ekosystemu na szeroką skalę. Niszczymy naturalne siedliska zwierząt, polujemy na nie, budujemy domy obok nich, hodujemy bydło tuż przy ich populacji. One uciekając szukają nowego terytorium i tym samym wchodzą do środowiska antropogenicznego człowieka. W takiej sytuacji zwierzęta i przenoszone przez nie wirusy zderzają się z ludźmi w nowy, często katastrofalny sposób. W tej swoistej mieszance gatunkowej powstaje tykająca bomba zegarowa.
Naukowcy z Ecohealth Alliance – organizacji, która śledzi choroby zakaźne na całym świecie – prowadząc obserwacje na przestrzeni ostatnich 60 lat udowodnili zależność między przekształcaniem lasów tropikalnych w grunty rolne i gospodarstwa hodowlane a ilością zachorowań wywoływanych przez wirusy odzwierzęce. M.in. powiązali minione wybuchy epidemii wirusa Ebola z intensywnym wtargnięciem ludzi do lasu deszczowego. W jednym z badań z 2017 r. uczeni wykorzystali dane satelitarne do ustalenia, że 25 z 27 wybuchów epidemii wirusa Ebola zlokalizowanych wzdłuż granic biomu lasu deszczowego w Afryce Środkowej i Zachodniej w latach 2001-2014 rozpoczęło się w miejscach, które doświadczyły wylesiania około 2 lata wcześniej.
Jak pokazały badania takich przypadków było znacznie więcej. Mieszanie się na jednym terytorium dzikich zwierząt ze zwierzętami hodowlanymi lub człowiekiem spowodowało przenoszenie się wirusów, a tym samym epidemie takich chorób, jak: Ebola, SARS, MERS, HIV, ZIKA, malaria, bolerioza.
Źródło: bones64/ https://pixabay.com/
Niestety, im głębiej wchodzimy w las, tym sytuacja wygląda gorzej, bo docieramy do miejsc, w których żyją dzikie zwierzęta, które nigdy wcześniej nie miały kontaktu z ludzką cywilizacją. Żyjące w lasach dzikie stworzenia są nosicielem różnych bakterii i wirusów, które w większości nie są dla nich groźne – nie atakują żywicieli, bo ewaluowały razem z nimi. Za to mogą być bardzo niebezpieczne dla ludzkiego organizmu, zwierząt domowych i hodowlanych. Pokazał to dobitnie wirus SARS-CoV-2. Pokazują to również analizy biologów, którzy w ostatnich latach badając nietoperze odkryli dziesiątki dotąd nieznanych nauce koronawirusów. Na razie nie wiadomo, jak groźne mogą być dla ludzi.
Jak podkreślają naukowcy nie powinniśmy obawiać się tylko żywych dzikich zwierząt. Niektóre pandemie wywołał kontakt z ich mięsem. Tak zwane „mięso z buszu” jest nie tylko pożywieniem dla ludności zamieszkujących lasy deszczowe, ale stanowi dużą część nielegalnego handlu żywymi zwierzętami oraz ich mięsem. Wędzone małpy, poczerniałe od sadzy kawałki pytona i szynki z antylopy są porcjowane i mieszane ze zwykłym mięsem. W ten sposób każdego roku, wg szacunków ONZ i Conserv Congo, organizacji zajmującej się ściganiem kłusowników i handlarzy dzikimi zwierzętami – od 5 do 15 ton tego typu „dziczyzny” trafia do obu Ameryk i… Europy, głównie do Brukseli, Paryża i Londynu! Zatrważające nieprawdaż?
Równie duże zagrożenie stanowią żywe zwierzęta na tzw. „mokrym” rynku. Młode krokodyle, gigantyczne ślimaki lądowe, żółwie lądowe i słodkowodne, szympanse, węże czy inne egzotyczne zwierzęta sprzedawane są bogatym, prywatnym kolekcjonerom. Niektóre pozostają żywe. Część trafia do garnka, bo ich mięso jest uznawane za luksusowe, skóry oraz czaszki są używane do dekoracji, a ich zęby i pazury są wykorzystywane do produkcji biżuterii.
Naukowcy wykazali powiązanie tego rodzaju „mokrego rynku” z chorobami odzwierzęcymi. Wyłonił się z nich wirus grypy H5N1, znany jako ptasia grypa, oraz SARS.
Mapa prognozująca, gdzie na świecie może wystąpić choroba zakaźna. Źródło: https://www.ft.com/
6 MASOWE WYMIERANIE ZIEMI
Wracając do wylesiania, jak twierdzi dr Richard Ostfeld, ekolog chorób z Cary Institute of Ecosystem Studies, degradacja siedlisk może zaszkodzić także samym zwierzętom-nosicielom, bo już zaobserwowano, że obniża to ich odporność i umożliwia patogenom atakowanie ich organizmów. Dodatkowo w wyniku degradacji środowiska niszczona jest różnorodność biologiczna, co zakłóca naturalną równowagę drapieżnik-ofiara.
Co więcej, wylesianie prowadzi do zaburzenia obiegu wody, erozji gleby i pustynnienia. Może być przyczyną suszy, a także powodzi, ponieważ zmniejszenie ilości drzew zaburza naturalną gospodarkę planety, wywołując anomalia pogodowe.
źródło: https://www.nationalgeographic.org/
Badania sugerują, że Ziemia przeżywa obecnie 6 masowe wymieranie – pewnie nie jest tak spektakularne i szybkie, jak wyginięcie dinozaurów, ale dzieje się naprawdę.
Jak wykazuje analiza World Wildlife Fund (WWF) populacje zwierząt leśnych na całym świecie od 1970 r. spadły o 53%. Według Czerwonej Listy Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody obecnie zagrożonych wyginięciem jest 40% płazów, 25% ssaków, 14% ptaków. Liczba owadów zmniejszyła się o 40%.
Dla ponad 80% wszystkich lądowych gatunków zwierząt, roślin i owadów lasy są domem. Najwięcej gatunków żyje w lasach deszczowych, gdyż są one najstarszym ekosystemem na Ziemi. Niektóre lasy deszczowe w Azji Południowo-Wschodniej istnieją od co najmniej 100 milionów lat!
Niszczenie siedlisk zwierząt, polowania, rozprzestrzenianie się gatunków inwazyjnych, zmiany klimatu i chorób zabija wiele gatunków bezpowrotnie. Warto pamiętać, że zwierzęta zapylają rośliny leśne, rozsiewają nasiona i odżywiają glebę swoimi odchodami. Bez nich las zaczyna powoli umierać.
BEZ DRZEW WYGINIEMY
Czytając Nature Scientific Reports i opracowanie dwóch fizyków teoretycznych specjalizujących się w systemach statystycznych – dr Mauro Bologna i prof. Gerardo Aquino – jasno widać, że problem wycinki drzew może być o wiele poważniejszy. Dlaczego?
Badacze oszacowali model wyliczeń, biorąc pod uwagę parametry zużycia zasobów naturalnych, szacunki wzrostu tempa technologicznego, wskaźnik populacji oraz tempo wylesiania, z którego wynika, że nasza cywilizacja zakończy żywot za mniej więcej 40 lat.
To tylko statystyczny punkt widzenia, ale…
Według najnowszego raportu Departamentu ONZ ds. Wyżywienia i Rolnictwa lesistość Ziemi wynosi nieco ponad 4 miliardy hektarów i nadal spada. Gwałtowne wylesianie doprowadziło do utraty 420 milionów hektarów w ciągu zaledwie czterech dekad, głównie w Afryce i Ameryce Południowej. Kraje, w których odnotowano największe średnie roczne straty powierzchni leśnej w ciągu ostatnich 10 lat, to Brazylia, Demokratyczna Republika Konga, Indonezja, Angola, Tanzania, Paragwaj, Birma, Kambodża, Boliwia i Mozambik.
Każdego roku w latach 2011-2015 wycinano około 20 milionów hektarów lasów. Potem wszystko zaczęło przyspieszać. Od 2016 r. każdego roku wycina się średnio 28 milionów hektarów. To jedno leśne boisko piłkarskie tracone w każdej sekundzie przez całą dobę!!! (możesz podejrzeć na stronie https://www.theworldcounts.com/stories/how-can-we-stop-deforestation licznik pokazujący, ile w danej chwili znika powierzchni lasów).
Przeliczając obecne tempo wycinki wszystkie drzewa zniknęłyby z Ziemi w przybliżeniu za 100–200 lat. To skąd te 40 lat, którymi nas straszą dr Mauro Bologna i prof. Gerardo Aquino?
Jak podkreślają naukowcy: naturalne jest, że społeczeństwo ludzkie zacznie odczuwać skutki wylesiania z dużym wyprzedzeniem, niż po wycięciu ostatniego drzewa. Postępująca degradacja środowiska spowodowana wylesianiem miałaby poważny wpływ na cały ekosystem, zwierzęta, rośliny, a zatem upadek ludzkości rozpocząłby się znacznie wcześniej.
Lasy odgrywają kluczową rolę w bioróżnorodności, produkcji tlenu, pochłanianiu i neutralizacji działania substancji toksycznych, takich jak dwutlenek węgla, dwutlenek siarki i metale ciężkie, ochronie gleby, regulacji cyklu wodnego i systemach żywnościowych. Są naszym największym naturalnym sprzymierzeńcem w walce z globalnym ociepleniem.
Co więcej, według ONZ na całym świecie 1,6 miliarda ludzi, w tym 70 milionów rdzennych mieszkańców, jest uzależnionych od lasów jako źródła utrzymania. Według WWF około 300 milionów ludzi żyje w lasach.
źródło: https://www.onegreenplanet.org/
PRAWDZIWE MORSOWANIE CZYLI S.O.S. DLA ZIEMI
Choć wielu ekologów wieszczy ludzkości rychły koniec, część z nich szuka rozwiązań. Świadome zapobieganie niszczeniu środowiska naturalnego, jak segregowanie śmieci, unikanie produktów z olejem palmowym, czy zmniejszenie konsumpcji mięsa to jedno. Niewątpliwie znacznie skuteczniejsze są z pewnością działania na dużą skalę.
Multidyscyplinarny zespół naukowców z USA, Chin, Kenii i Brazylii obliczył, że globalne inwestycje w wysokości 30 mld dolarów rocznie na programy ochrony lasów mogłyby doprowadzić do 40% redukcji globalnego wylesiania na obszarach najbardziej zagrożonych rozprzestrzenianiem się wirusa, zmniejszając ryzyko kolejnej pandemii i ocalając wiele gatunków.
Jeśli niektórym ta kwota wydaje się ogromna wystarczy wspomnieć, że według ostatnich szacunków pandemia koronawirusa ma kosztować same Stany Zjednoczone ok. 16 bilionów dolarów w ciągu najbliższych 10 lat (koszty utraconej produkcji między latami 2020-2025).
Teraz, gdy widzimy, jak bardzo zdrowie i życie człowieka jest głęboko związane z funkcjonowaniem całego ekosystemu planety, możemy spróbować wyhamować swoje niszczycielskie działania względem natury. Nie chodzi o utrzymanie dziewiczego lasu w nienaruszonym stanie i pozbycie się z niego ludzi – bo jest to już nierealne – ale zacząć działać w sposób bardziej zrównoważony.
Save the planet – dla nas, przyszłych pokoleń, dla zwierząt, roślin i całej Ziemi. Spróbujmy.