Lotnictwo nie miało ostatnio łatwego czasu. W pandemii przechodziło potężny kryzys. A wizerunkowo? No cóż, branży od lat trudno udźwignąć ciężar bycia dużym emitentem CO2. Według raportów międzynarodowych organizacji lotniczych, lotnictwo odpowiada za około 2-3% całkowitych światowych emisji dwutlenku węgla! Jednak coś zaczyna się zmieniać. Ekolodzy, opinia publiczna, organizacje międzynarodowe podniosły larum i dobrze, bo branża lotnicza powoli przechodzi na zieloną stronę mocy produkując np. elektryczne samoloty.
Alternatyw dla samolotów nie mamy jakoś bardzo dużo, ale są nimi np. nocne przejazdy wagonami sypialnymi. Dla mnie to ciekawy pomysł i przede wszystkim: można spać na leżąco! Oczywiście mowa tu o trasach najdalej między krajami czy miastami. W ogóle, jeśli chodzi o potyczki z cyklu: bardziej ekologiczna kolej vs. samoloty emitujące dużo więcej CO2 to trudno nie spojrzeć na to, co dzieje się we Francji. Bo nad Sekwaną dzieje się w tym temacie całkiem sporo. Choćby wprowadzenie podatków od latania. Jeszcze przed pandemią Francuska Convention Citoyenne pour le Climat (CCC), organizacja obywatelska utworzona pod przewodnictwem prezydenta Macrona zaproponowała podatki, które od biletów w klasie ekonomicznej miałyby wynosić 30 euro na trasach poniżej 2000 km i 60 euro na dłuższych. Dla klasy biznesowej to 180 euro za bilet na loty poniżej 2000 km i 400 euro na długich trasach. Skala podatku byłaby więc 23-razy wyższa i wyniosła 4,2 miliarda euro. To nie wszystko CCC postuluje też: koniec budowy nowych lotnisk i rozbudowy istniejących. Franacuzi mają jednak dobrze rozbudowaną kolej. Mogli więc zawiesić część lotów krajowych trwających do 2,5 godziny, na których dostępne są połączenia pociągowe.
Francja wzięła się też za loty prywatnymi odrzutowcami, które są dla mnie czasami śmieszne! Na pewno słyszeliście o absurdach: latnie na konferencje o tematyce ochrony środowiska… prywatnym samolotem. To zdarza się nawet w Polsce.
W ciągu ostatnich 20 lat flota prywatnych odrzutowców wzrosła o 133%. Tymczasem prywatne odrzutowce odpowiadają za ponad 10-krotnie większą emisję CO2 niż loty komercyjne, czyli 1% światowej populacji odpowiada za 50% emisji lotniczych.
Co dalej branżo lotnicza?
Choć padają postulaty jak te z Francji, o zaprzestaniu budowy nowych lotnisk, to przecież nie chcemy chyba „zaorać” tego, co do tej pory stworzyliśmy. Na ratunek przychodzą nowe technologie. Jedną z opcji jest przejście na biopaliwa, co już się dzieje, a w kolejce stoi wodór i jego możliwości.
Pierwszy samolot zasilany ekologicznym biopaliwem lotniczym wystartował niecały rok temu z Chicago do Waszyngtonu (linie United). Jeden z jego silników był wypełniony ekologicznym napędem (na tyle pozwalają przepisy).
Wracamy do Europy. Brytyjski samolot transportowy RAF Voyager wykonał pierwszy na świecie – w przypadku samolotów tej wielkości – lot przy użyciu wyłącznie biopaliwa lotniczego. Przelot trwał 90 minut miał miejsce w listopadzie 2022, w bazie lotniczej RAF Brize Norton w hrabstwie Oxfordshire.
Fot. Ministry of Defence/Twitter
Brytyjczycy mają nadzieję, że zastosowanie biopaliwa lotniczego w lotach przybliży Królewskie Siły Powietrzne (RAF) do osiągnięcia zerowej emisji CO2 do 2040 r.
A czym właściwie jest lotnicze biopaliwo? Wytwarza się je z olejów spożywczych i łoju wołowego wzbogaconego kluczowymi dla lotniczego paliwa syntetyzowanymi związkami, zwanymi aromatami, których bazą jest cukier kukurydziany. Użycie tego typu Sustainable Aviation Fuel (SAF) skutkuje 80 proc. mniejszą emisją od zwykłego paliwa lotniczego.
Samoloty na wodór i nie tylko
Tutaj mamy kilku graczy. Bardziej dalekosiężny plan to samolot wodorowy, nad którym pracuje m.in. Airbus, który na przetestowanie silników napędzanych gazem daje sobie czas do 2026 roku. Producent stawia na duże maszyny, szerokokadłubowe, dwupokładowe maszyny z serii A380. Projekt prowadzony jest wspólnie z amerykańsko-francuskim producentem silników lotniczych CFM International.
Foto: Airbus ZeroE
Z drugiej strony mamy także amerykańsko-brytyjski start-up ZeroAvia. Tutaj idziemy jeszcze krok dalej, bo ZeroAvia postawiła na bardziej ekologiczną alternatywę, czyli silnik wodorowo-elektryczny. Zamiast komory spalania ma on wyposażone w anodę i katodę ogniwa, w których dostarczany ze zbiornika wodór łączy się z tlenem. Podstawowym produktem ubocznym nie jest tu para wodna, która także przyczynia się do podwyższania temperatury atmosferycznej, ale woda.
Elektryczne samoloty czyli samoloty na baterie
Elektryczne samoloty poza potencjałem do znacznego zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych, co przyczynia się do ograniczenia negatywnego wpływu lotnictwa na środowisko, dodatkowo są znacznie cichsze od tradycyjnych silników spalinowych, co przekłada się na zmniejszenie hałasu podczas lotu.
Tutaj również liczy się kilku graczy, m.in. start-up Wright Electric, NASA, Rolls-Royce, produkujący zarówno silniki dla Boeinga, jak i Airbusa oraz firmy takie jak: Zunum Aero, Eviation Aircraft, Wisk Aero.
Wspomniany start-up Wright Electric zapowiadział, że w 2026 roku wyprodukuje w pełni elektryczne samoloty, a jego branżowy partner EasyJet do w 2030 obiecuje, że wprowadzi do użycia taką maszynę. Model BAe 146 ma zabrać na pokład 100 pasażerów i pokonać 740 kilometrów na jedym ładowaniu baterii.
Fot. EasyJet
Jednym z graczy jest też NASA. Organizacja pracuje nad własnym modelem X-57 Maxwell również elektrycznego samolotu. To mała, bo czteroosobowa maszyna, która jak dla mnie wygląda bardzo zgrabnie.
Fot. Business Insider
Agencja trochę schodzi „na ziemię”, mam nadzieję, że nie „obniża lotów”, ale odchodzi od ścisłego koncentrowania się na badaniach kosmicznych i 15 – 20 proc. swojego budżetu przeznaczy na projekty związane czystymi technologiami lotniczymi.
Pierwszy lot X-57 miał odbyć się w 2023 roku, ale program został odwołany z powodu problemów z układem napędowym. No trudno, nie od razu samolot z silnikiem elektrycznym zbudowano, prawda?
Ostatnim graczem, na którego warto zwrócić uwagę jest Rolls-Royce. We wrześniu 2021 roku wysłał w przestworza swój niewielki ACCEL (Accelerating the Electrification of Flight) wyposażony w trzy silniki samolot osiągnął prędkość 622 km/h, niemal dwukrotnie bijąc dotychczasowy rekord (337 km/h). Elektryczna podróż zapowiada się całkiem ciekawie. Rob Watson, dyrektor Rolls-Royce Electrical powiedział: „To nie tylko kwestia pobicia rekordu świata, ale także ważnykrok w kierunku rozwoju technologii, które mogą odegrać fundamentalną rolę w umożliwieniu przejścia na gospodarkę niskoemisyjną. Rolls- Royce ma duże możliwości i będziemy w czołówce tego trendu”.
Jak widać na niebie się dzieje. Cieszę się, że istnieje rosnąca świadomość konieczności zmniejszenia emisji CO2 przez lotnictwo oraz konieczność inwestowania w bardziej ekologiczne technologie, aby ograniczyć negatywny wpływ sektora lotniczego na środowisko. Kiedy, czy w ogóle i co na to tradycyjni przewoźnicy oraz pasażerowie? Nie wiem. Ale jestem pełny nadziei, że nasze niebo się zazieleni.
źródło: GreenBook2023