Co się stało z “american dream” – narodowym etosem USA, kultywowanym przez dziesiątki lat? Parafrazując hasło wyborcze obecnej głowy państwa przyglądam się kilku amerykańskim miastom, czy są bliskie spełnienia marzenia, czy nadal tylko śnią o potędze, mądrości i wolności. Jak w 2020 roku w obliczu wyborów prezydenckich i pandemii radzą sobie amerykańskie miasta w dążeniu do bycia smart city?
Przekonałem się, że amerykańskie miasta to zderzenie wielu kontrastów, które często uwarunkowane są położeniem, historią i orientacjami politycznymi. Takie wrażenie zrobił na mnie Nowy Jork. Choć trudno porównywać miejsca oddalone od siebie o tysiące mil, jednak zainteresowało mnie zagadnienie jak nastawienie mieszkańców wpływa na wdrażanie inteligentnych rozwiązań w Bostonie i San Diego. Można powiedzieć, że dalej się nie da! Jak zestawić ze sobą leżące na północno-wschodnim wybrzeżu uniwersyteckie miasto Boston z turystycznym i militarnym San Diego, “przyklejonym” do południowej granicy na brzegu zachodnim? Łączy je to, że w obu miastach mieszkają Amerykanie wraz z imigrantami wielu narodowości.
Początki smart city
Boston jest jednym z najstarszych miast w Stanach Zjednoczonych, które ideę smart city pokochało całym naukowym sercem. Bliskość najlepszych uczelni w kraju – Massachusetts Institute of Technology (MIT) i Harvardu oraz uwarunkowania finansowe sprzyjają wdrażaniu najnowszych technologii. Jednak po wielu latach prowadzenia badań i pilotażowych projektów władze innowacyjnego Bostonu musiały przewartościować swoje spojrzenie na wizję inteligentnego miasta. Dostrzegły, że brakuje zaangażowania wszystkich stron i równego dostępu mieszkańców do nowych rozwiązań. „Czujniki nie są inteligentne. Kioski cyfrowe nie ratują świata. Wydajność to nie demokracja.” – takie niemalże prowokacyjne słowa padły w dokumencie wydanym przez burmistrza Bostonu w 2018 roku. Martin J. Walsh powołał więc projekt Beta Blocks Action Research, zapraszając mieszańców do rozmowy i współdecydowania o rozwoju miasta.
Boston, źródło Pixabay
Inteligentne oświetlenie na cenzurowanym
San Diego swoje mocne wejścia do grona smart cites przypieczętowało w 2017 roku, gdy wdrożyło system inteligentnych latarni ulicznych. Władze obwieściły, że jest to największa miejska platforma IoT na świecie. Czujniki umieszone na latarniach miały zmniejszyć koszty zużycia energii o 60%, a także pomóc w optymalizacji ruchu ulicznego i parkowania, a także monitorować jakość powietrza oraz zwiększać bezpieczeństwo publiczne. Jednak po kilku latach system został wyłączony ze względu na kontrowersje związane ze zbieraniem i wykorzystaniem danych rejestrowanych przez punkty świetlne. Miasto zlecało opiekę nad instalacją komercyjnej firmie i to nie podobało się mieszkańcom. W wyniku ogromnych nacisków i protestów organizacji broniących praw obywateli system przestał działać latem 2020. Utrzymano tylko praktykę przekazywania policji nagrań związanych z łamaniem prawa. 1-0 dla Bostonu!
San Diego, źródło Pixabay
Jak wykorzystywać dane?
W Bostonie i w San Diego kluczowy stał się sposób dostarczania i wykorzystywania danych. Od 2015 roku Boston prowadził liczne projekty, których celem było badanie różnych wskaźników w mieście. Umieszczenie urządzeń pomiarowych nie stanowiło problemu technicznego czy finansowego. Regularnie aktualizowany pulpit nawigacyjny wyświetla szereg informacji, począwszy od przypadków usterek drogowych, skończywszy na działaniach przestępczych występujących w mieście. W dalszym kroku w Bostonie powstał Cityscore – zaawansowana metoda gromadzenia danych z różnych obszarów funkcjonowania miasta i upubliczniania wyników dziennych, tygodniowych i miesięcznych na stronie internetowej miasta. Dostęp do danych był więc nieograniczony. Dostrzeżono jednak, że pozyskanie precyzyjnych danych o funkcjonowaniu miasta nie miało wpływu na wdrażanie rozwiązań, które poprawiałby niezadowalające wyniki. Zdiagnozowano, że zgromadzone dane mogą być użyteczne tylko jeśli zbuduje się zaangażowanie obywateli i osadzi je bliżej codziennego życia mieszkańców. Robi to m.in. założone w 2016 roku Local Sense Lab, które opiera się na współpracy badawczej trzech start-upów MIT specjalizujących się w integracji czujników, integracji danych i planowaniu urbanistycznym.
W San Diego zabrakło takiej refleksji i podniosły się głosy, że zbierane dane wykorzystywane są wyłącznie do inwigilowania mieszkańców. Władzom zarzucono, że system nie służy realizacji pierwotnie założonych celów. Nie przyczynia się do ulepszania usług miejskich, planowania transportu, zadbania o środowisko i reagowania w sytuacjach kryzysowych czy poprawie bezpieczeństwo pieszych. Sytuacja stała się patowa. Władze wróciły do punktu wyjścia i zobowiązały się, że opracują odpowiednie procedury określające sposób administrowania systemem. A co z pomysłami jak sprawić, by tę miejską wiedzę mądrze wykorzystać? 2-0 dla Bostonu!
Aplikacje dla mieszkańców
Zarówno Boston jak i San Diego stworzyły aplikacje, które mają ułatwić życie mieszkańcom, a także usprawnić zarządzanie usługami miejskimi. Za pośrednictwem BOS: 311 można zgłaszać problemy, takie jak uszkodzenia nawierzchni, graffiti czy niedziałające oświetlenie miejskie. Bostończycy mają do dyspozycji także „apkę śmieciową”, która wyświetla harmonogramy, ustawia przypomnienia i umożliwia wyszukiwanie materiałów, które można poddać recyklingowi. Funkcjonuje tu także ParkBoston, która umożliwia płacenie za parkowanie z telefonu. Kolejna to STREETBUMP zbierająca informacje o warunkach drogowych w czasie rzeczywistym. Rodzice uczniów Boston Public School dzięki apce mogą śledzić autobusy szkolne niemal w czasie rzeczywistym. Czyli standard „smart city w telefonie” jest zachowany.
Zarządzanie z telefonu
W San Diego mieszkańcy korzystają z aplikacji „Get It Done”, która wystartowała w 2016 r. i działa do dziś. Aplikacja wykorzystuje informacje GPS osadzone na zdjęciach, aby automatycznie aktualizować adresy i lokalizacje problemów. Korzysta z systemu oprogramowania CRM, dzięki czemu bezpośrednio łączy zgłoszenia ze zleceniami interwencji. Tworzy także raporty z postępu prac, które trafiają również do użytkowników. Na początku 2020 r. osiągnięto wynik 100 tys. pobrań apki, a władze miejskie szacują, że miesięcznie korzysta z niej 12 500 aktywnych użytkowników. Wraz ze wzrostem liczby skarg doprecyzowano kategorie, by móc jeszcze sprawniej obsługiwać poszczególne przypadki. Najpopularniejszym typem zgłaszanych problemów są pozostawione wraki aut, na drugim miejscu uplasowało się graffiti. Jak więc prezentuje się ta metropolia? Daję po jednym punkcie, więc jest 3-1 dla Bostonu!
Nierówna walka
Nie jest to jednak pojedynek siatkarski i nie kończy się po wygraniu trzeciego seta. Zagłębiam się dalej w inteligentne rozwiązania obu miast. Zainteresowały mnie zmiany w obrębie mobilności w Bostonie i wdrożenia w zakresie energii w San Diego. Jak wspomniałem na początku – oba miasta mają zupełnie inne uwarunkowania. Boston jest zamożnym miastem z tradycjami uniwersyteckimi, wspierającym rozwój biznesu i technologii. San Diego choć wciąż jest atrakcją turystyczną, to ubożeje i coraz dotkliwiej odczuwa skutki zmian klimatycznych, a także bliskość granicy z Meksykiem.
Energetyczne San Diego
San Diego zmaga się z uciążliwymi upałami, suszą i trudnymi do opanowania pożarami. Z roku na rok pogłębiają się poważne problemy w zaopatrzeniu miasta w wodę pitną i energię elektryczną. Władze stawiają na edukowanie mieszkańców, by racjonalnie korzystali z zasobów wodnych i energii. Miasto inwestuje też w OZE i raportuje mniejsze zużycie, ale i tak z różnych powodów dochodzi do przerw w dostawie mediów. Od 2008 r. o 57% spadło zużycie wody w mieście, a energii o 25%. Szacuje się, że emisja gazów cieplarnianych zmniejszyła się o 30%. Przyczyniła się do tego również wymiana ciężkich pojazdów i sprzętu obsługujących port San Diego. Obecny burmistrz zakłada w 2035 r. osiągnięcie poziomu 100% wykorzystania energii odnawialnej w całym mieście. Instalacje fotowoltaiczne montowane są na niemal wszystkich obiektach publicznych. Jednym z ciekawych pomysłów na umiejscowienie paneli solarnych jest użycie ich jako zadaszenia ogromnego parkingu przy jednej z atrakcji turystycznych San Diego – Inspiration Point w Balboa Park. Ponad 2900 paneli produkuje tam ok. 1,5 mln kilowatogodzin energii rocznie.
Boston zwalnia
Boston uchodzi za pioniera metra w USA, gdyż pierwsze podziemne pociągi p0jawiły się tam od koniec XIX w. Obecnie transport publiczny opiera się na liniach kursujących częściowo pod ziemią, a częściowo na powierzchni – lekkiej, szybkiej kolejce podmiejskiej i liniach autobusowych. Wyzwaniem wciąż pozostaje zintegrowanie poszczególnych elementów komunikacji w jeden system płatności wygodnych dla mieszkańców. Kierowcy samochodów muszą liczyć się z ograniczeniami, gdyż Boston dąży do zmniejszenia liczby wypadków drogowych i śmiertelnych ofiar na ulicach. W 2015 roku uruchomiono program Vision Zero, w ramach którego reorganizuje się ulice zgodnie z danymi pozyskane dzięki technologiom. Kamery i czujniki rejestrują wydarzenia na drodze, takie jak: sposób poruszania się pieszych i kierowców, szczególnie na skrzyżowaniach, czas postoju pojazdu na skrzyżowaniu, korzystanie ze ścieżek rowerowych i okoliczności, które powodują, że rowerzyści jeżdżą poza pasami. Dokonano już niezbędnych zmian, choćby w obrębie sygnalizacji świetlnej, oznaczeń i fizycznych „spowalniaczy”. Czy to wystarczy? Na prośbę mieszkańców i w oparciu o dane z systemu wprowadzane są także „slow streets”, gdzie jeszcze bardziej obniżana jest dopuszczalna szybkość pojazdów.
Czy sztuczna inteligencja wie lepiej?
Wprowadzenie pojazdów autonomicznych jest kolejnym pomysłem, który ma przyczynić się do obniżenia liczby kolizji i ofiar na drogach. Zdiagnozowano, że zdecydowana większość z nich wynika z błędów ludzkich. Oszacowano, że pojazdy autonomiczne pozwoliłyby na wyeliminowanie do 90% wypadków. Dodatkowo byłyby uzupełnieniem istniejącego systemu transportu publicznego i zwiększyły dostęp do komunikacji, likwidując jednocześnie nierówności społeczne. Urzędnicy opracowali standardy testowania AV na ulicach. W ramach partnerstwa publiczno-prywatnego Boston stał się swoistym poligonem doświadczalnym dla firm zajmujących się wdrażaniem pojazdów autonomicznych.
Jedną z firm testujących swoje pojazdy w Bostonie jest Optimus Ride.
Zaawansowane technologie dają możliwość zbierania i analizowania danych. Mogą być niezmiernie pomocne w szukaniu sprytnych rozwiązań. Pod warunkiem, że odpowiednio zadba się o współpracę z lokalnymi społecznościami i zbuduje zaufanie. Smart city zdecydowanie potrzebuje ludzkiego podejścia do wielu zagadnień, a 2020 rok dostarczył nowych wyzwań nie tylko Amerykanom.